Zapewne nick Eldiabloss czy nazwa Deadly Phoenix, nic wam nie mówi. Bardzo często przeprowadzamy tutaj wywiady z osobami, których możecie kompletnie nie kojarzyć. W końcu nie od razu Rzym zbudowano, a większość naszych gości, stara się dopiero stworzyć coś ciekawego na krajowej scenie esportowej.
W przypadku dzisiejszego rozmówcy, padło na stworzenie organizacji, która chociaż stawia na dywizje oraz własną społeczność, to niespecjalnie interesuje ją sztuczny szum medialny. O wspomnianym projekcie oraz polskiej scenie CS:GO, rozmawialiśmy z Adamem Karczewskim – jednym z ludzi, którzy są odpowiedzialni za tworzenie marki Deadly Phoenix.
Jak już wspomniałem we wstępie, nie wszyscy mogą Ciebie kojarzyć. Powiedz naszym czytelnikom coś o sobie np. czym zajmujesz się na co dzień?
Większość mojego czasu pochłaniają 2 rzeczy: praca oraz esport. Czasu dla siebie mam niewiele, ale wychodzę z założenia, że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć w życiu/esporcie. Moimi zainteresowaniami są od zawsze sztuki walki , a od jakiś 5 lub 6 lat esport.
Mówisz, że interesujesz się esportem od około 6 lat. Jak dokładnie do tego doszło?
Moja przygoda z esportem zaczęła się w 2012 r. w grze Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas 2. Z moją ekipą byliśmy jedną z najlepszych drużyn w Europie – a nawet przez 2 miesiące byliśmy top 1. Od małego zawsze byłem związany z Battlefieldem oraz Call of Duty. W pewnym momencie, przeszliśmy z chłopakami na grę Battlefield Bad Company 2, w którą mega dużo grałem jeszcze przed i w trakcie grania w RSV 2. Było tam parę sukcesów, później BF 3, ale widzieliśmy, że BF nie rozwija się w stronę esportu, tak jak inne tytuły. Z zaciekawieniem patrzeliśmy na to, co dzieje się w Lolu, czy CS:GO. Padła decyzja w 2015 r., żeby jednak przejść na ten drugi tytuł – w którym siedzę do dziś.
Wychodzi więc na to, że przed utworzeniem Deadly Phoenix, miałeś możliwość podziałać w kilku innych klanach oraz organizacjach. Skupmy się może na tych drugich. Miały one duży wpływ na podjęcie przez Ciebie decyzji, o stworzeniu własnej organizacji?
Można powiedzieć że tak. Byłem w zarządzie organizacji ILG, gdzie poznałem od środka, jak to wszystko wygląda. Później zostałem przechwycony przez organizację 1stCav. Była ona dość ważna dla mnie, z tego powodu, że tam w pewien sposób poznałem od strony organizacyjnej, jak działa oraz jak wygląda prowadzenie czegoś takiego na Polskiej scenie. Początkowo byłem tam tylko graczem i kapitanem jednego z czterech składów. Po pewnym czasie zostałem wciągnięty do sztabu (w innych organizacjach nazywa się to zarządem), gdzie mega dużo się dowiedziałem. Sporo rzeczy mi się tam jednak nie podobało – częściowo zostały one naprawione, ale nadal jest tam sporo niedociągnięć, które po prawie roku, nie zostały wyeliminowane. Efektem tego, było moje przejście do organizacji Sfraguj.pl. Dobrze jednak wspominam 1stCav, bo sporo mi pokazał. Udało mi się nawet zrobić tam projekt turnieju charytatywnego, który realnie komuś pomógł.
W Sfraguj miałem dobry kontakt z właścicielem, ale brakowało mi tam osoby, która wszystko zaplanuje i zrobi. W tym czasie, a dokładniej w okresie od czerwca do sierpnia, poznałem sporo osób z polskiej sceny jak i zagranicznej. Powiedziały mi one sporo o organizacjach esportowych. Dzięki tej wiedzy oraz dzięki moim współpracownikom, dużo mogłem zrobić. Wtedy postanowiliśmy zrobić własną organizacje.
Skoro wiemy już dlaczego zdecydowałeś się na stworzenie własnej organizacji, to w takim razie, skąd pomysł na to, żeby waszą maskotką został feniks?
Przez prawie dwa miesiące był problem z wymyśleniem dobrej nazwy. Niestety, jest tyle pseudo organizacji/teamów, że większość nazw umarło – ale nadal są zajęte. Poprzez burze mózgów powstała nazwa: Deadly Phoenix.
Co możesz nam powiedzieć o swoich współpracownikach?
Są to osoby z dużą wiedzą i potencjałem. Każdy może coś zrobić, załatwić. Bez nich organizacja by nie powstała i nie mogłaby działać. Nie liczą się tylko fani i gracze. Bardzo wielu ludzi zapomina, że każda organizacja składa się z 3 filarów, którymi są: personel, gracze oraz fani.
Nawiązując do końcówki twojej wypowiedzi. Menedżer organizacji AGO Gaming wypowiadając się na pewnej grupie, stwierdził, że to gracze są najważniejsi. Jest to więc trochę inne podejście, niżeli to, które próbujecie wprowadzić w Deadly Phoenix. Uważasz, że w szczególności polskie organizacje, zbytnio zawierzają swój los graczom?
To jest jedno z tych pytań: Co autor miał na myśli? Podejrzewam, że chodziło mu o to, że gracze są najważniejsi, bo dzięki nim to wszystko się kręci. Bez zawodników nie było by rozgłosu i osiągnięć, a bez personelu nie było by warunków. Bez fanów esport nie miałby sensu. Moim zdaniem gracze są ważni, a czy najważniejsi – to już jest kwestia sporna.
Gdy poszukiwaliście dywizji CS:GO, przeprowadziliście dość żmudną i czasochłonną rekrutację. Masz może jakieś sugestie dla innych organizacji, które chciałyby zrobić to samo?
Pierwsza, to czas. Taka rekrutacja zajęła nam półtora miesiąca i wybraliśmy mocnych zawodników. Każdemu daliśmy szanse i dokładnie mu się przyjrzeliśmy. Druga rada: nie przejmować się hejterami. Ci potrafią tylko hejtować, bez podawania argumentów – tylko dlatego, że coś im się wydaje.
Jakie macie plany na najbliższy rok?
Plany mamy spore. Między innymi pokazanie się na różnych lanach w Polsce oraz przejście kwalifikacji do Mistrzostw Polski. Chcemy także podejmować topowe teamy polskie.
Czy uważasz, że zespoły CS:GO z polski, są przewartościowane?
Niektóre tak. Fame jest zbyt duży w stosunku do osiągnięć. Przykład: skład tak zwanych gwiazdeczek, wygrywa lana za 200 zł, a zachowuje się tak, jakby wygrał majora.
Jest to niewątpliwie zauważalny problem. Co byś w takim razie poprawił na polskiej scenie esportowej?
Community. Jest bardzo dużo słabych/średnich graczy, którzy np. szukają pcw top, a grają jak medium. Uprzedzanie innych przed daną ekipą lub organizacją. Wypowiadanie się na jej temat, mimo że nic się o niej wie, zamiast pozwolić aby dana osoba sama pomyślała i zdecydowała. Coś co mnie najbardziej boli, to takie dziecinne komentowanie, czy też pisanie fake newsów, przez różne osoby pod postami na serwisach typu Allplay.
Inną rzeczą jest to, że nasze community woli odejść od teamu, niż z nim porozmawiać. Szuka się od razu zespołu na poziomie: Pride, Izako boars, Ago Gaming, nawet wtedy, gdy zawodnicy grają jak przeciętne LEM-y lub Globale.
W kwestii podejścia do grania, zawodnicy bardzo często wzorują się na swoich idolach. Ile w tym jest winy wymienionych wcześniej, polskich organizacji, a ile samych graczy?
Wzorowanie się na kimś jest bardzo dobrym podejściem, jeżeli chodzi o samą grę. Sam wzoruję się na takich graczach jak: Fallen czy Device. Dzięki temu, że widzę jak grają, podpatruję ich zachowanie i ciekawe zagrania. Każdy ma jednak swój mózg i charakter, więc powinien zachowywać się po swojemu, a nie naśladować kogoś innego w 100%. Jak naśladujesz prosa, który dostanie vaca, to też załatwiasz sobie bana?
To by było idiotycznym posunięciem. Ok, dotrwaliśmy do końca tego wywiadu. Na sam koniec tradycyjnie, możesz kogo pozdrowić.
Pozdrawiam chłopaków z Deadly Phoenix oraz wszystkich fanów: naszych i waszych.
Dzięki serdeczne za wywiad i zapraszam was, do zapoznania się z organizacją Deadly Phoenix. Być może, to oni za kilka lat będą stanowili o sile polskiego esportu?
RDV
Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.