Action Comics to seria, która od początku istnienia opiera się na postaci Supermana. Pierwszy jej tom z cyklu DC Odrodzenie nie zmienia tego schematu.
Pierwszy tom serii Superman Action Comics z cyklu DC Odrodzenie, kontynuuje wątek nowego Supermana, którego poznaliśmy w Lois i Clark. Zamiast jednak skupić się na rodzinie Kal-Ela, przedstawiona w tym albumie historia, oscyluje wokół postaci Doomsdaya.
No dobra, trochę skłamałem. Super rodzinka nadal dostaje sporą ilość kadrów dla siebie. W przeciwieństwie jednak do pierwszego tomu Supermana, postacie te są tłem dla walki trójki herosów z niebezpiecznym przeciwnikiem.
Wszędzie Doomsday
Jak jednak dochodzi do starcia Doomsdaya z Supermanem? Na siedzibę Genetriconu w Metropolis napada niezidentyfikowana grupa ludzi. Ich celem jest pewien pakunek, który kradną, a następnie próbują przetransportować w inne miejsce. Gdy złodzieje uciekają ze swoim łupem, z ładunku wydostaje się stwór, który – nie zgadniecie… Jest wspomnianym Doomsdayem.
W międzyczasie Lex Luthor pomaga unieszkodliwić kilku złodziei, a następnie wdaje się utarczkę z Supermanem, który niespecjalnie potrafi uwierzyć w dobre intencje swojego nemezis z innego świata.
Ostatecznie obaj odkładają rozstrzygnięcie sporu na później, ponieważ Doomsday zaczyna rozrabiać, niszcząc powoli całe miasto. Superman oraz Lex zaczynają więc walczyć z potworem, a w unieszkodliwieniu stwora, pomaga im Wonder Woman.
Luthor na celowniku
Luthor w swojej nowej wersji, jest o wiele mniej radykalny, niżeli wszystkie jego wcześniejsze wcielenia. Co więcej wydaje się być zainspirowany śmiercią dotychczasowego Człowieka ze Stali i stara się wykorzystywać technologię Apokalips w celu ratowania mieszkańców Metropolis.
Jak nowy Superman podchodzi do działań Lexa? Nadal traktuje go z dystansem i raczej nic nie wskazuje na to, że miałby na 100% uwierzyć w szczere intencje swojego odwiecznego wroga.
Motyw ten jest jednak całkiem interesujący. Przeglądając kadry z Superlexem ciągle zastanawiałem się, czy będąc na miejscu Kal-Ela, byłbym w stanie zaufać Luthorowi.
Przewidywalna fabuła
Pokazana w tym komiksie historia, jest bardzo sztampowa. Pomimo przedstawienia dość szorstkich relacji pomiędzy Supermanem a Lexem oraz zaprezentowania wątków dotyczących np. spotkania Lois i Jona z Wonder Woman, cała opowieść jest prostoliniowa. Mamy więc przeciwnika w postaci Doomsdaya, którego trzeba pokonać lub unieszkodliwić. Bohaterowie z mocami muszą więc zacząć ze sobą współpracować, żeby osiągnąć zamierzony cel. I to w zasadzie tyle.
Nie znajdziecie tutaj nagłych zwrotów akcji. Największym twistem fabularnym, który umieszczono w tym tomie, jest pojawienie się… Clarka Kenta jako osobnego człowieka, który nie ma żadnego związku z Supermanem. Pozostała część albumu, to w zasadzie powolne pchanie fabuły, aż do momentu unieszkodliwienia potwora.
Kilka stylów
Wypadałoby na koniec powiedzieć coś o stronie graficznej tego tomu. Pierwsze co rzuca się w oczy, to dwa typy rysunków. Jeden z nich to oczywiście te standardowe, klasyczne szkice, które widujemy na co dzień w amerykańskich komiksach. Drugi cechują: mniej szczegółowa kreska, bardziej pastelowe kolory oraz postacie, które kojarzą mi się z zabawkowymi lalkami.
Gdyby wszystkie odcinki zebrane w tym tomie były rysowane tym drugim stylem, to obstawiam, że cała historia miałaby trochę inny wydźwięk. Niestety zdecydowano się na koncepcję przynajmniej dwóch rysowników, co w moim odczuciu, trochę ze sobą nie współgra.
Jaki werdykt?
Komiks nie jest zły. Jeżeli mam być szczery, to w moim odczuciu, jest lepszy od pierwszego tomu Supermana – a na pewno przyjemniej mi się go czytało. Nie ma w nim jednak nic nadzwyczajnego. Zwykła historia o Supermanie, który przy pomocy swoich przyjaciół, znowu ratuje świat – a przynajmniej jego mały wycinek w postaci Metropolis.
Grafiki: Superman Action Comics: Ścieżka Zagłady – Tom 1
RDV
Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.