Dzień bez afery w światowym esporcie jest dniem straconym. Z takiego założenia wyszła chyba grupa osób, która zaczęła komentować artykuł zaprezentowany na stronie BBC. Temat miał ponoć dotyczyć kobiet grających w gry komputerowe, a skończyło się na przepychankach odnośnie seksizmu ze strony mężczyzn – tak, w grach komputerowych.
Pomijając już fakt 40 edycji tego samego artykułu przez autora i nazwy w postaci: 100 Women 2016: The women challenging sexism in e-sports, mamy tutaj do czynienia ze zwykłym clickbait’em, na który kolejny raz złapała się pokaźna grupa ludzi, w tym także sami profesjonalni esportowcy. Z tym, że dziewczyny w CS:GO kompletnie nie istnieją na pro scenie, nie należy się kłócić bo tak rzeczywiście jest (ekipa Hundena pozdrawia). Dlaczego? Powodów może być wiele. Moim zdaniem, największym problemem jest traktowanie kobiet w sportach elektronicznych tak, jakby były osobami niepełnosprawnymi. Wnioskuję to po tworzeniu dla nich specjalnych turniejów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tego typu turnieje są zwyczajnie elementem czysto marketingowym, który żeruje w swoim założeniu na stereotypach/instynktach. Żeńskie dywizje od samego początku CS 1.6, były traktowane przez organizacje jak swoiste maskotki, które miały być i się pokazywać. Niezależnie od zdobywanych osiągnięć, na tym kończyła się ich rola. Jeżeli więc przez tyle lat, żadna z grających kobiet nie zgłosiła o to publicznie pretensji, to cała żeńska społeczność nie powinna się teraz dziwić, że nadal w roku 2016 jest traktowana przez sponsorów, turnieje i organizacje jak element dekoracyjny.
Fragment o zarobkach osiąganych przez kobiety i mężczyzn w esporcie jest śmieszny, ponieważ nie uwzględnia prostego faktu. Nie istnieje coś takiego, jak turnieje esportowe tylko dla mężczyzn! Kobiety też mogą w nich brać udział i wygrywać 75 tys. $ zamiast 15 tys. $. Wystarczy tylko się zapisać i wygrać (co się okazuje jest jednak bardziej problematyczne). Tworzenie na siłę kobiecej sceny w esporcie powoduje w dużym stopniu izolację kobiet, a co za tym idzie, pojawia się swoista niechęć do nich, ze strony facetów, którzy uważają, że laski są traktowane w sposób specjalny (ulgowo), ze względu na odmienną płeć.
Komentarze zamieszczone w artykule, których autorkami są missharvey i juliano, moim skromnym zdaniem nie zostały zmanipulowane. Ok, może faktycznie są lekko wyrwane z kontekstu, ale nie zmienia to ich głównego założenia. Obie chcą nadal albo stworzyć oddzielną kobiecą ligę (do tego potrzeba sponsorów i stworzenia męskiej ligi), albo dostawać praktycznie za darmo pewną ilość slotów na każdym ogólnym turnieju (na co nie zgodzą się męskie ekipy). Czy jest w tym coś złego, co zasługuje na hejt? Myślę, że nie, bo sama idea, żeby więcej kobiet zaczęło profesjonalnie grać w gry komputerowe, jest bardzo pozytywna. Problemem jest natomiast ciągłe wciskanie kitu przez mass media, że gry komputerowe to samo zło i że to faceci (a nie: inwestorzy, sponsorzy, organizatorzy, serwisy informacyjne, same kobiety) stoją za mniejszymi zarobkami kobiet w esporcie.
PS. Redeye w swoim artykule na stronie Slingshot zadał pytanie, dlaczego BBC nie zamieściło informacji o osiągnięciach jakie mają na swoim koncie kobiety w esporcie? Odpowiedź jest prosta. Bo zwycięstwa chociażby Scarlett w SC2 czy Tossgirl za SC:BW (mówimy tutaj o scenie mieszanej) nie przekładają się na negatywny wydźwięk artykułu, który był głównym zamierzeniem tekstu BBC.
RDV
Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.