Prawo Sinestro to pierwszy tom przygód Hala Jordana i Korpusu Zielonych Latarni z cyklu DC Odrodzenie. Czy warto po niego sięgnąć?
Zanim odpowiem na to pytanie, muszę stanowczo powiedzieć, że cały cykl opowieści o Korpusie Zielonych Latarni, jest w moim odczuciu, jedną z ciekawszych serii, jakie były wydawane w ostatnich latach. Trzeba tutaj jednak mieć na uwadze, że początkowo zieloni tworzyli dość jednolitą grupę, która różniła się głównie rasą (w końcu latarnie rekrutowane są w całym kosmosie) oraz umundurowaniem. Z czasem jednak zaczęto dokładać kolejne elementy, które pomagały czytelnikom rozróżnić poszczególnych lanternów.
Najbardziej zauważalną zmianę podejścia do przedstawiania samych Zielonych Latarni w komiksach, zawdzięczamy – przynajmniej moim zdaniem – jednej osobie. Jest nią Geoff Johns. Swoimi scenariuszami nakreślił on nowy kurs tworzenia kolejnych historii, które bardziej skupiały się na indywidualnych cechach poszczególnych bohaterów. Osobiście uważam, że opisywany tutaj Tom 1, przynajmniej w części kontynuuje dobre tradycje poprzedników.
Nowe otwarcie?
Należy zaznaczyć, że na polskim rynku jest to pierwsze zbiorcze wydanie jakichkolwiek komiksów dotyczących Korpusu Zielonych Latarni. Jest to o tyle zaskakujące, że przecież historie na temat Lanternów, stanowią już od jakiegoś czasu trzon fabularny DC. Osobiście mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się polskiego wydania zbiorczego: Blackest Night oraz Brightest Day, które w dużej mierze skupiają się na działaniu wszystkich korpusów. Na razie jednak pozostaje nam zapoznać się z kolejnymi tomami odrodzenia.
Świat bez latarni
Pierwszy z nich zaczyna się dość dobrze. Dla osób, które nigdy nie miały styczności z zielonymi, oferowany nam wstęp może być trochę problematyczny, ale jeżeli ogarnia się chociaż podstawy (kim są latarnie, co robią, kim są ich wrogowie etc.), to dość szybko można wciągnąć się w oferowaną nam opowieść.
Tak więc Korpus Sinestro przejął władzę w kosmosie i to on odpowiada za prawo i porządek we wszystkich galaktykach (czy może raczej sektorach). Zielone Latarnie gdzieś sobie znikły, a Hal Jordan – uciekinier i najbardziej rozpoznawalny przedstawiciel emeraldowego bractwa, zaszył się w jakiejś norze wraz z ukradzioną Rękawicą Krony – artefaktem zbliżonym w działaniu do pierścienia.
W końcu i jemu odbiło na tyle, że zdecydował się wrócić do roli Green Lanterna. Wykuł przy tym pierścień z własnej woli. Krok ten doprowadził go do rozpoczęcia wojny ze swoim odwiecznym wrogiem – Sinestro.
Fabuła do złych nie należy
To chyba tyle w kwestii wstępu – tak żeby nie zdradzać wam zbyt wiele, a zarazem zachęcić do zapoznania się z tą historią. Ta może do wybitnych nie należy, ale trzeba przyznać, że scenariusz trzyma poziom. Brakuje większych błędów lub luk fabularnych, a sama opowieść dość płynnie idzie do przodu. W efekcie lektura Prawa Sinestro jest całkiem przyjemna.
I mówiąc przyjemna, mam tutaj na myśli także stronę graficzną. Poszczególne plansze są dość szczegółowe, a jeżeli nie, to nadrabiają to tempem akcji. W efekcie natrafiamy na bardzo małą liczbę kadrów, które mogłyby zanudzić nas na śmierć. Na uwagę zasługuje także operowanie barwami. Mamy więc swoisty podział plansz na te z chłodnymi, zielonymi kolorami – związanymi bezpośrednio z Green Lanternami oraz na te cieplejsze, które pojawiają się bardzo często w towarzystwie żółci Sinestro. Zaserwowany nam efekt, niewątpliwie potrafi podkreślić kontrast, występujący pomiędzy przedstawicielami dwóch poszczególnych stron konfliktu.
Kluczowe postacie dalej w formie
Na pewno nie można narzekać na postacie pierwszoplanowe. Hal Jordan nadal uparty, Guy Gardner ma dalej więcej szczęścia niż rozumu, a John Stewart to urodzony strateg. Sinestro w mojej opinii został przedstawiony trochę zbyt płytko. Tak jakby jego osoba sprowadzała się tylko do bycia hostem dla Parallaxa. Największym wygranym całej tej historii jest jednak jego córka – Soranik. Jej postać została dość sprytnie wykorzystana przez scenarzystów, do połączenia wszystkich ważniejszych wątków, przedstawionych na planszach tego albumu.
Warto przeczytać?
Uważam, że warto jest zapoznać się z tym tomem. Jeżeli nie dlatego, że jesteście fanami Zielonych Latarni, to chociażby z tego powodu, że jest to solidny komiks, po którego przeczytaniu nie będziecie mieli wrażenia, że mogliście spożytkować swój czas w lepszy sposób.
Grafiki: Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni: Prawo Sinestro
RDV
Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.