Żart prima aprilisowy mógł się wydać dla wielu osób kontrowersyjny, jednak nie był zupełnie przypadkowym zlepkiem zdań. W ostatnim czasie nastała swoista moda w esporcie na tworzenie kolejnych podziałów, które w moim mniemaniu są zwyczajnie próbą idiotycznego tłumaczenia, dlaczego określone grupy osób nigdy nie zaistnieją jako gracze w esporcie.
Wymówki
I znowu ktoś może powiedzieć, że jestem zawistnym egoistą, który sam nigdy niczego nie osiągnął – po części to prawda, bo jako gracz, niczego znaczącego nie osiągnąłem w sportach elektronicznych. Nie zwalam jednak winy za taki stan rzeczy na całe środowisko esportowe, jak robią to niektórzy. Wymówki w stylu: bo głosowałem w wyborach na prezesa, bo jestem facetem, bo jestem kobietą, bo nie mam wbitej wysokiej rangi, bo mam 14 lat, bo mam za wysoki ping, bo inni grają na haxach itd., zaczynają powoli mnie męczyć. Tym bardziej nie rozumiem mody na coraz częstsze akceptowanie tego typu zachowań i tworzenie kolejnych profesjonalnych turniejów/inicjatyw dla wyodrębnianych podgrup, które czasami nawet nie funkcjonują odrębnie w internecie (gdzie jakby nie patrzeć, panuje jednak zasada, że wszyscy są równi).
Po co to komu?
Większość tych nowo tworzonych podziałów jest kompletnie nieuzasadniona. Przykładowo: podział na poszczególne tytuły esportowe ma sens, bo przecież gracz SC2 nie ma możliwości rywalizowania z graczem CS:GO – bo nawet nie mamy jak porównać do siebie obu tych gier (są to dwa zupełnie różne tytuły). Natomiast podział na płeć jest w dużej mierze sztucznym tworem, ponieważ nie ma żadnych przeciwwskazań lub nadmiernych różnic, które nie pozwalałyby kobietom na rywalizację z mężczyznami w grach multiplayer.
Ciąg geometryczny
Usilne dzielenie sceny esportowej pod względem danych kategorii przynosi ze sobą jeszcze jeden problem. Jeżeli zaakceptowany zostanie jeden z podziałów, to w takim razie jaki argument może zablokować utworzenie innego podziału? Odpowiedź brzmi: żaden. Oznacza to, że dalsza segmentacja będzie postępować, a musimy pamiętać, że podstawowym zadaniem esportu jest zabawa – a ta powinna łączyć ludzi, a nie dzielić (nawet na tym profesjonalnym poziome).
Nie podziałom
Jeżeli więc chodzi o mnie, to jestem przeciw kolejnym próbom dzielenia sceny esportowej na: żeńską, męską, juniorów, seniorów, genderowców, białych, czarnych, żółtych, zielonych (Reptilianie) oraz inne wymysły społeczno-kulturowe. W innym wypadku, dojdziemy w końcu do momentu, gdzie podziałów będzie tyle, że nikt nie będzie wiedział do której grupy (liczącej po 15 osób) powinien dany gracz dołączyć.
RDV
Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.