ceny grafik

Zamawianie grafik w esporcie

W esporcie na każdym poziomie: tym profesjonalnym jak i amatorskim, bardzo ważna jest identyfikacja wizualna, najczęściej widoczna w postaci różnorakich grafik. Jeżeli kiedyś zamawialiście logo lub baner dla drużyny, to zapewne zastanawialiście się: dlaczego ten gość chce aż tyle za kawałek zmodyfikowanego jpg? Prawda jest taka, że na cenę grafiki składa się troszeczkę więcej rzeczy, niżeli wspomniany wyżej plik.

 

Za co faktycznie płacisz?

Wiele osób wychodzi z  założenia, że ceny za poszczególne grafiki dotyczą samego pliku graficznego lub pliku projektowego. Tak jednak nie jest. Tworzenie grafiki to często długotrwały i żmudny proces, który należy rozpatrywać w całości, a nie tylko przez pryzmat ostatecznej wersji, która trafia do klienta. Na cenę najczęściej składa się 5 podstawowych elementów:

  1. Czas pracy – im bardziej skomplikowane zlecenie, tym więcej czasu zajmuje, przez co grafik nie może zarobić na tworzeniu innej grafiki. Proste? Nie dla każdego. Nadal jest więc pełno ofert, które namawiają do tworzenia darmowych grafik w zamian za promocję (która najczęściej daje ci tylko i wyłącznie kolejne zlecenia w zamian za reklamę).
  2. Trendy – co odróżnia dobrego grafika od słabego? Na pewno wyczucie stylu i podążanie za ogólnie panującymi trendami. Nie zrozumcie mnie źle. To dobrze, jeżeli grafik potrafi imitować styl z lat 90. Niemniej jednak od tego okresu minęło już trochę czasu i zamawiając określone grafiki, raczej chcecie otrzymać coś, co jest nowe i mieści się w obszarze wytyczanym przez obecną modę.
  3. Koszt licencji – zakładając, że twój kumpel grafik nie jedzie na crackowanym Photoshopie, musi co jakiś czas odnawiać licencję na ten program. Oznacza to, że cena każdej wykonanej grafiki powinna zawierać pewną kwotę, która pozwoli grafikowi na ponowne wykupienie wspomnianej wcześniej licencji i dalsze kontynuowanie prac nad tworzeniem nowych grafik.
  4. Marka – zasada tutaj jest prosta. Im mniej znany grafik, tym mniej weźmie za określoną robotę. Im bardziej znany, tym więcej będzie sobie życzył za wykonanie konkretnej usługi.
  5. Marża – pokrywanie strat własnych to jedno, ale wypracowywanie zysku to drugie. Grafik nie wykonuje swojej pracy po to by amortyzować koszty. Jego celem zawsze powinien być zarobek, więc musi dorzucać do ceny coś, co ostatecznie pozwoli mu wyjść na plus.

Paradoksalnie, chociaż kupujesz grafikę, to płacisz tak naprawdę za usługę jej stworzenia.

 

Dlaczego ceny u różnych grafików się inne?

Łatwo można na to pytanie odpowiedzieć, rozwijając wyżej wymienione podpunkty. Trzeba jednak zauważyć, że ceny to w zasadzie kwestia wynikająca z subiektywnej oceny grafika. Jeżeli uzna, że jego prace powinny być tańsze niż konkurencji, to tak faktycznie będzie. Inna sprawa, że wielu grafików nie potrafi np. ocenić kosztów czasu pracy nad zleceniami, albo zwyczajnie go przeszacowują. Nie uwzględniają także marży oraz pokrycia kosztów uzyskania licencji. W tym drugim wypadku, wpływ na to może mieć korzystanie z darmowych programów lub posiadanie pirackiej wersji (nie oceniam!).

 

Preferencje też mają wpływ na ceny grafik

Ważną kwestię w przypadku ustalania ceny, odgrywają także preferencje grafika. Jeden woli tworzenie logotypów, inny będzie skupiał się na banerach i awatarach, a jeszcze inny na montażu video. Teoretycznie więc, ceny za konkretny rodzaj prac, które są specjalnością grafika, powinny być wyższe. W praktyce jednak wygląda to w ten sposób, że bardzo często jest odwrotnie, ponieważ gość od logotypów nie chce tracić czasu na tworzenie miniaturek etc.

 

Szybkie podsumowanie

To chyba na tyle w kwestii omówienia tego, co znajduje się w cenie zamawianych przez was prac graficznych. W większości przypadków płacicie za usługę, a nie za otrzymaną grafikę. Musicie jednak mieć na uwadze, że nie wszystkie z wyżej wymienionych w tym tekście elementów, zawsze będą znajdowały swoje odzwierciedlenie w cenie. Czasami może dojść coś nowego. Ostatecznie za wysokość ceny odpowiada sam grafik, który może dowolnie wyceniać swoje usługi.

RDV

Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.