Gdzie ten potencjał?

Niedawno zakończył się turniej kwalifikacyjny (w chwili pisania pierwszej wersji, minęło dopiero kilka dni), którego zwycięzcy dostali możliwość zaprezentowania się podczas imprezy IEM Katowice 2015, która to odbędzie się w Polsce. Kolejny raz będziemy mogli podziwiać czołówkę światowej sceny CS:GO, która będzie rywalizować między sobą o główną nagrodę, której niestety wam nie podam, bo nie chcę mi się szukać tych informacji w Googlach (możecie to zrobić za mnie). Nie o tym jest ten wpis. Chciałem skupić się na samych kwalifikacjach, które dały wszystkim fanom CSa w Polsce nadzieję, na zobaczenie co najmniej jeszcze jednej drużyny z naszego kraju na prestiżowym turnieju. Niestety, jak to zwykle bywa, przewidywania okazały się zbyt optymistyczne, co udowodniła rzeczywistość.

 

Ale co się stało?

 

Możemy kolejny raz napisać „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”, bo tylko w taki sposób można skwitować poczynania naszych rodaków. Żeby jednak zdecydować, czy turniej okazał się chociaż w najmniejszym stopniu udany, należałoby prześledzić jego przebieg dla zespołów Gamers2 i INSHOCK.

Pierwszy z nich, znany do niedawna pod nazwą ESC Gaming, był chyba największą nadzieją na dobry wynik. Faktycznie, zamieszanie które zostało wywołane przez Valve, odnośnie banów za obstawianie meczów, wpłynęło na przygotowanie się zawodników i opóźniło podpisanie umowy z organizacją Gamers2, jednak bądźmy szczerzy – AGAiN, które wygrywało WCG w 2009 roku, także miało swoje problemy finansowe (brak organizacji) i obstawiam, że atmosfera w zespole przed samym turniejem, nie należała do najlepszych. Mimo tego, udało im się wywalczyć złoto.

Niestety, kolejny raz potwierdziła się ogromna przepaść jaka dzieli chociażby Virtus.pro od obecnego top2 polskiego CS:GO. G2 to nie Taz  i spółka – świadczą o tym wyniki. 14:16 z CLG i 17:19 z mixem PiTER – nie jest to wymarzony start teamu pod tagiem nowego pracodawcy. Jak wyglądały te gry? Tutaj mamy małą iskierkę nadziei. Nie były to jednostronne spotkania – wręcz przeciwnie. Powodem takiego stanu rzeczy były zatrważające błędy, które przewijały się przez chyba wszystkie rundy (przeciwnicy G2 popełnili ich mniej). Jednym słowem – jest jeszcze dużo do poprawienia, zanim ten zespół dołączy do światowej czołówki.

O wiele mniej ciepłych słów można powiedzieć o INSHOCK, które … nie wiem co tutaj nawet napisać. Zespół posiadający dość mocny line-up w tym doświadczonego Loorda i młodego Micha, który był jeszcze do niedawna gwiazdą ESC, powinien w teorii zaprezentować się znacznie lepiej. Wynik okazał się jednak zaprzeczeniem tych przewidywań. Dostaliśmy mizerię w postaci miazgi 2:16 przeciwko Cloud9 i bardziej wyrównany mecz przeciwko KaBuM.TD zakończony wynikiem 11:16.

Mogę nie mieć racji, ale wydaje mi się, że jest to konsekwencja podejmowanych przez team decyzji. Całkowite zniknięcie z polskiej sceny na rzecz meczów w zagranicznych turniejach (o których nie mamy żadnych informacji), olewanie meczów w ramach chociażby FEC, to tylko niektóre z mankamentów. Oglądając grę zawodników, ma się wrażenie, że zespół jest swoistą emeryturą dla pewnych osób, które nie potrafią skoncentrować się w 100% na grze. Najwidoczniej sami gracze zauważyli ten problem. W miejsce  REDa, który został przeniesiony na pozycję menadżera, został ściągnięty GruBy. Może to jednak nie wystarczyć by zmienić obraz całego teamu.

 

Udało się, czy nie?

 

Ogólnie – nie. W praktyce wiele będzie teraz zależało od samych graczy, którzy muszą przeanalizować własne błędy i skupić się na ich eliminowaniu.

RDV

Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.

1 komentarz do “Gdzie ten potencjał?

Komentowanie zostało wyłączone.