Popsu – reprezentant Williams JIM Esports oraz jeden z najbardziej utalentowanych simracerów w naszym kraju, podzielił się z nami swoimi przemyśleniami na temat wirtualnych wyścigów.
Moim gościem był Patryk Popsu Adamczyk, który aktualnie jest zawodnikiem Williams JIM Esports – zespołu satelickiego Williams Esports. Zdradził nam parę szczegółów na temat: jego aktualnej sytuacji w zespole oraz wpływu simracingu na realne zawody. W wywiadzie poruszona została także kwestia miejsca simracingu w esporcie.
ISR: Standardowo, przedstaw się wszystkim naszym czytelnikom. Co robisz na co dzień, czym się zajmujesz? Jaki masz nick w internecie?
Popsu: Nazywam się Patryk Adamczyk, na co dzień studiuję informatykę na Politechnice w moim rodzinnym mieście – Częstochowie. Ścigam się też w zawodach esportowych. Poza tym pracuję z Ragnar Simulator przy organizacji MPDM – Mistrzostw Polski Digital Motorsport, czyli nowej dyscyplinie w Polskim Związku Motorowym.
W internecie przez dłuższy czas byłem znany jako Popsu, szczególnie za czasów moich startów w ESL Project CARS. Teraz jednak odnoszę wrażenie że anonimowość i nicki są powoli wypierane na rzecz imion i nazwisk, a to krok w dobrą stronę.
Wywiad zacznijmy może od delikatniejszego pytania. Ile czasu poświęcasz na treningi?
Na treningi staram się poświęcać kilka godzin dziennie. Właściwie najwięcej jak tylko jestem w stanie. Jednak myślę, że najbardziej efektywny trening to ten, w który maksymalnie się angażujemy, więc to kilka godzin dziennie w zupełności wystarczy. Potem zaczyna doskwierać zmęczenie, spada koncentracja i skupienie. Trening jest już nieefektywny i po prostu trzeba odpocząć.
Na swoim koncie masz sporo osiągnięć: wysokie miejsca na platformie Project Cars 2, parę finałów offline czy finały Gran Turismo. Ile czasu potrzebowałeś, aby osiągnąć taki poziom swoich umiejętności i czy każdy może odnieść takie sukcesy? Czy można wyżyć z tego, tak jak np. zawodnicy CS:GO
Zacząłem ścigać się na serio w grudniu 2016 roku. Miałem już wtedy kierownicę, bo bawiłem się wcześniej w drifting i zawody driftingowe, ale chciałem zmienić trochę kierunek i spróbować powalczyć w jakichś wyścigach.
Wtedy rzucił mi się w oczy cotygodniowy turniej w Project CARS z nagrodą 50 € dla zwycięzcy. Project CARS było więc dla mnie pierwszą platformą, w której się ścigałem. Jednak pierwsza wygrana przyszła dopiero za 38 razem, czyli po 8 miesiącach startów w tym cyklu. Mam trochę bzika na punkcie statystyk i wszystko to zapisywałem.
Wraz z premierą Gran Turismo zabrałem się za ten tytuł na zmianę z Project CARS 2. Finały w Madrycie w 2018 roku były moim największym sukcesem do tej pory. Jestem z siebie dumny, że tam byłem i reprezentowałem Polskę. To było niesamowite przeżycie i marzę o czymś podobnym w przyszłości.
Dojście do takiego poziomu zajęło mi 2 lata codziennych treningów i wyciągania wniosków z popełnianych błędów. Myślę, że taki sukces może odnieść każdy. Determinacją, poświęceniem, ciężką pracą i skupieniem się na wyznaczonym celu, każdy może osiągnąć coś nadzwyczajnego. Staram się kierować tą zasadą w życiu.
W naszej branży niewielu kierowców jest opłacanych przez swoje zespoły. Simracing idzie w dobrym kierunku, nagrody z turniejów są coraz większe i myślę, że to tylko kwestia czasu, aż coraz więcej zdolnych kierowców będzie mogło z tego żyć.
Jesteś w esportowym zespole jednego z najlepszych w historii zespołów Formuły 1 – Williams JIM Esports, czyli akademii zespołu Williams Esports. Jak ci się to udało? Czy ciężko było się dostać do akademii? Jakie płyną z tego korzyści i jakie macie z tego bonusy? Macie kontakt z zawodnikami Williamsa?
Williams JIM to w sumie coś więcej niż tylko akademia, jesteśmy stowarzyszonym teamem dla Williams Esports. Cały czas jesteśmy w kontakcie z zawodnikami głównego zespołu i na bieżąco wymieniamy się: spostrzeżeniami, wskazówkami.
Myślę też, że każdy z Williams JIM chciałby w przyszłości awansować do głównego zespołu, więc ta wymiana informacji i kontakt z głównym zespołem są nam bardzo ułatwiane. Nie jesteśmy obok, a jesteśmy częścią organizacji.
A jak mi się to wszystko udało? Myślę, że byłem wtedy w dobrej formie i zostałem zauważony. Opuściłem Virtualdrivers by TX3 i byłem wolnym zawodnikiem.
Co prawda w Williams JIM nie jesteśmy jeszcze w kontakcie i kumpelskich relacjach z kierowcami Williams F1, ale George i Nicholas ostatnio zaangażowali się w simracing przez niefortunną sytuację z COVID-19.
Mamy nadzieję, że kiedy pandemia się uspokoi, będą aktywni w naszej społeczności i będziemy mogli z nimi współpracować albo też się pościgać. Aktualnie współpracują z nimi ich koledzy z zespołu w grach F1 Codemasters w Virtual GP.
Czy doświadczenie zdobyte chociażby w prowadzeniu zwykłego auta, przekłada się na jazdę w symulatorze?
W moim przypadku jest na odwrót. To czego nauczyłem się w symulatorze pomogło mi w prowadzeniu normalnego auta. W ogóle wydarzenia w ostatnich latach dowiodły, że umiejętności zdobyte na symulatorze przekładają się na jazdę w realu.
Pracując w Ragnarze mam kontakt z realnymi kierowcami wyścigowymi, którzy mają duże doświadczenie na torach. Niektórzy czasem na symulatorze zasiadali pierwszy raz i nie było im łatwo na początku.
To jest kwestia przyzwyczajenia się do ograniczonych bodźców, innej percepcji prędkości i przeciążeń – czucia auta przez kierownicę, a nie całym ciałem. Widzenia prędkości, a nie jej autentycznym odczuwaniu. Natomiast zasady i techniki prowadzenia są takie same, więc zdecydowanie te umiejętności się przekładają.
A teraz może coś dla tych, których udało ci się w tym momencie zainteresować simracingiem. Powiedzmy, że chciałbym zacząć bawić się w Simracing – co musiałbym kupić? Jak się przygotować?
Najlepiej zacząć od kierownicy z force feedbackiem. Wiadomo, da się ścigać na padzie, czy klawiaturze, jednak kierownica i pedały dają nam o wiele więcej informacji. Próg cenowy takich zestawów nie jest wcale duży i za około tysiąc złotych możemy mieć nowy zestaw na tyle dobry, żeby być w stanie powalczyć na najwyższym poziomie.
Oczywiście, lepszy sprzęt jak wiadomo ma wpływ na wyniki, daje więcej wiarygodnych odczuć, jest bardziej precyzyjny, jednak najważniejsze są umiejętności i nasza praca za kierownicą.
Jaki jest najbliższy symulator, który oddaje realne odczucia z samochodu?
Jeśli mowa o samym urządzeniu, to w Polsce mamy Sim Center Ragnar Simulator w Częstochowie, gdzie znajduje się profesjonalny symulator z siłownikami ruchu. Symuluje przeciążenia, pracę zawieszenia, uślizg tylnej osi. To sprzęt zupełnie innej klasy niż domowa kierownica. Natomiast jeśli myślimy o softwarze (grze) to najbardziej wiarygodne są: rFactor2, iRacing, Assetto Corsa i RaceRoom. Dodatkowo rF i AC dają fajne pole do popisu scenie moderskiej, więc i contentu jest naprawdę dużo.
Wnioskując z twoich słów – zainteresowanie simracingiem w Polsce od dawna powinno być na znacznie wyższym poziomie. Czego brakuje esportowej scenie simracingu, aby odniosła sukces godny Doty czy League of Legends?
W pierwszej kolejności, zainteresowania samymi osobowościami – czyli Kierowcami. Kim są, co robią, jak wygląda ich życie? Gdyby kibice znali zawodników, to mogliby ich polubić i się z nimi utożsamiać. Myślę też, że poza nazwiskami powinno się kłaść nacisk na pokazywanie w jakich zespołach dani kierowcy jeżdżą. Bo poza tym że kibic może kibicować jednostce, mógłby też kibicować całemu zespołowi.
W drugiej kolejności – na pewno brakuje potężnych sponsorów, którzy zapewnią wysokie nagrody pieniężne. Ale tutaj zapowiada się już na poprawę w niedalekiej przyszłości.
Kolejna sprawa, to podział społeczności na różne gry wyścigowe. Wiele tytułów powoduje, że atencja się bardzo rozprasza, a wiele osób nadal się kłóci, która symulacja jest lepsza i obraża się na inne.
Na dodatek, simracing trafia głównie do osób, które są zainteresowane motoryzacją i jest to już okrojone grono odbiorców. Wspomniałbym jeszcze o tym, co mi się aktualnie podoba ze sceny simracingowej. Gran Turismo i F1 Esports wykonują świetną robotę. Wszystko co robią, robią z animuszem i polotem. Wygląda to naprawdę profesjonalnie i myślę, że to powinny być wzory dla każdego organizatora wyścigów simracingowych.
Twoim zdaniem – aktualny skok zainteresowania simracingiem utrzyma się, kiedy wszystkie realne serie wyścigowe powrócą? Czy może jest to jednak chwilowe zastępstwo?
Bardzo bym chciał żeby się utrzymał. Simracing zasługuje na dużą popularność, bo emocje dorównują realnym seriom wyścigowym. Simracing cały czas zmierza do esportowego mainstreamu i myślę, że niedługo zagrzeje tam miejsce na długo.
Na koniec chcesz kogoś pozdrowić, albo coś powiedzieć naszym czytelnikom?
Chciałbym pozdrowić wszystkich którzy mi kibicują, a przede wszystkim moich najbliższych – tych którzy są ze mną przy sukcesach jak i porażkach.
Dzięki za wywiad i pozdrawiam też czytelników.
Trzymajcie się i nie poddawajcie się w dążeniu do swoich celów!
Jeżeli masz jakieś pytania, albo chcesz zaproponować kolejnego rozmówcę, to skontaktuj się z nami drogą mailową lub poprzez fanpage na Facebooku. Zachęcamy także do zapoznania się z naszymi pozostałymi wywiadami.