Turnieje offline to bardzo ważny element infrastruktury esportowej. Nic dziwnego, że miejsce wywalczone w kwalifikacjach, bardzo często jest na tyle atrakcyjne, że staje się przedmiotem zakulisowych przepychanek.
A do takowych niewątpliwie doszło w przypadku turnieju CS:GO, który jest organizowany w Toruniu. Wzięły w nich udział trzy podmioty: gracze, organizacja i organizatorzy wydarzenia.
Uprzedzając pytania i komentarze, chciałbym z miejsca wyjaśnić kilka kwestii – czy może raczej stwierdzić kilka faktów. Po pierwsze, CEO SlavFire wykazał się niezwykłą głupotą, nie opłacając slota i wciskając kit, że nadal może nim dysponować (brak znajomości regulaminu jednak boli). Po drugie, osoby odpowiedzialne za Ecenter Copernicup zachowały się bardzo profesjonalnie, za co należą im się oklaski – w końcu nie każdy turniej w Polsce jest w stanie pochwalić się dobrym PR-em. W czym więc tkwi problem?
Socjalizm esportowy
Zastanowiło mnie podejście zwykłych graczy do całej sprawy. Początkowo nikt nie wiedział, że CEO SlavFire nie ma praw do zarządzania slotem. W związku z tym należało przyjąć, że skoro zawodnicy sami przekazali slota właścicielowi organizacji (który miał go opłacić), to automatycznie może nim rozporządzać wedle własnego uznania (w końcu jako właściciel miałby do tego pełne prawo)! Mógł nawet wywalić poprzedni zespół i wziąć nowy – oczywiście o ile regulamin turnieju mu tego nie zabraniał.
Rozumiem, że można się tutaj zastanawiać, czy jest to najbardziej etyczne rozwiązanie. Nie rozumiem natomiast, dlaczego ludzie komentujący całą sprawę, byli wręcz oburzeni faktem, że właściciel może rozporządzać własnymi aktywami. Osobiście nigdy nie spotkałem się z sytuacją, że pracodawca po zwolnieniu pracownika oddawał mu cały: sprzęt, dokumentację oraz projekt nad którym pracował.
Z jakiej więc racji slot, który został wywalczony dla organizacji, miałby przysługiwać graczom? Jeżeli należał do zawodników, to dlaczego oddali go CEO SlavFire? Z tego co się orientuję, nikt ich do tego nie zmuszał.
Biedni gracze
Samo zachowanie zawodników w tej sytuacji, było dla mnie – co najmniej nielogiczne. Najpierw oddają slota w ręce właściciela organizacji (jak dobrze zrozumiałem, w zamian za pewne profity). Następnie przestają się nim interesować. Gdy CEO decyduje się na sprzedaż miejsca w turnieju, nagle gracze sobie przypominają, że przecież to oni je wywalczyli, więc to im się należy slot, a nie organizacji! Co normalni ludzie robią w takim momencie?
- Próbują się dogadać z organizacją w kwestii odkupienia slota?
- Olewają sprawę?
- Rozpoczynają rozmowy z organizatorem turnieju w celu rozwiązania konfliktu?
Żadne z powyższych! Zdaniem zawodników, najlepszym wyborem było napisanie dramatycznego posta na jednej z największych polskich grup o tematyce esportowej… Co z tego, że gracze także wyszli na osłów, bo nie sprawdzili wcześniej u organizatora imprezy, czy ich slot został opłacony? To nie jest istotne. Kto by zwracał uwagę na błędy graczy? Liczy się przecież to, że biedni zawodnicy zostali wykorzystani przez chciwego właściciela organizacji, który następnie chciał się jeszcze wzbogacić ich kosztem!
Mniejsze organizacje się nie liczą
Polska społeczność esportowa niewątpliwie stawia racje graczy ponad interes organizacji. Szkoda tylko, że coś, co miało zapobiegać powstawaniu przekrętów (pozdrawiam Black Ravens), jest bardzo często wykorzystywane do premiowania głupoty i niedbalstwa zawodników – kosztem wspomnianych organizacji. Wyobrażacie sobie, jaka byłaby reakcja społeczności, gdyby sytuacja była odwrotna i to organizacja czepiałaby się graczy, że ci zabrali jej slota na turnieju? Najprawdopodobniej padłyby teksty w stylu: Dobrze wam tak! Trzeba było więcej płacić! Slot należy się graczom!
Takie podejście bardzo mocno zniechęca mniejszych inwestorów, do finansowania działalności organizacji esportowych (czy też wchodzenia z pieniędzmi w esport). Jeżeli nie masz grubych tysięcy do wyrzucenia w błoto i liczysz się z każdą złotówką, to z jakiej paki masz rozmawiać o reklamie z organizacją, skoro ostatecznie, to gracze decydują czy jakakolwiek promocja danej marki będzie miała miejsce? Jaką masz z kolei pewność, że gracze znają się na robieniu reklamy?
Podsumowanie w krzywym zwierciadle
Ale przecież dobrze wiemy, że osoby bawiące się w esport, nie mogą być ani biedne, ani głupie. Znaczy się, gracze mogą być (nawet ci co posiadają ekwipunek o wartości kilku tysięcy zł), ale organizacje nigdy nie mogą być biedne! Muszą mieć zawsze kilku silnych sponsorów – jak ich odpowiedniki na zachodzie. Mniejszy kapitał kompletnie się nie liczy.
Grunt, że cała ta historia ze slotem dobrze się zakończyła. Drużyna pojedzie na turniej – może nie odpadnie w fazie grupowej. Organizator turnieju zyskał dodatkowe punkty u esportowej społeczności CS:GO. Zawodnicy dostaną wsparcie innej organizacji, a znienawidzony CEO SlavFire, przestanie oszukiwać biednych zawodników. Najważniejsze, że gracze nie muszą się o nic martwić. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z chęcią zapłaci za ich błędy.
RDV
Właściciel bloga Ingaming. Kiedyś orędownik esportu, dzisiaj fan gier single player oraz seriali i komiksów.